Połowy dorsza część II
czyli jak złowić wymarzoną rybę?
Pora napisać o kosztach, jakie nas czekają przy próbie złapania wymarzonej ryby. Najlepszym wyjściem jest przyjazd do miejsca wypłynięcia na połów dzień wcześniej, ponieważ z samego rana powinniśmy być w porcie żeby wejść na kuter. Odradzam przyjazd prosto z trasy do portu, ponieważ przed nami kilka godzin połowu chyba, że ktoś ma bardzo blisko. Hotele w okolicach nadmorskich w zależności od pory roku proponują różne ceny.
Warto zarezerwować taki, który da nam możliwość zjedzenia śniadania o 5 rano.
Ceny-od 45 zł za osobę, ale to jest kwestia Waszych wymagań i upodobań.
Koszt wypłynięcia na kutrze to ok. 150 zł.Wypływamy ok. 6 rano, godzinkę zajmuje przepływ na miejsce połowu, po czym szyper na naszym kutrze zmienia miejsce wedle jego uznania i nie za bardzo mamy wpływ na to, co robi. Kieruje się echosondą, która wskazuje miejsce występowania ławic dorsza. Po ok. 8 godzinach w czasie, których możemy liczyć na jakiś ciepły posiłek na statku (opcja) wracamy do portu z ew. połowem.
Jak już wcześniej pisałem potrzebujemy:
wędki – od 100 zł
kołowrotek morski odporny na słoną wodę- od 90 zł
plecionka (żyłka) za 100 metrów ok. 120 zł (zaleca się minimum 100 metrów) o udźwigu 30kg,
pilker - 3 sztuki- gramatura od 150-200 gram, każdy w cenie ok. 15 zł
tzw. przywieszki -3szt- które można oczywiście zrobić samemu ,ale są również dostępne w sprzedaży jako gotowe zestawy - około 4-15 złotych. Można też dokupić kilka kotwic, krętlików i haczyków luzem i parę metrów normalnej żyłki.
I już jesteśmy gotowi do połowu.
Proponuję jeszcze dla osób, które mają chorobę lokomocyjną wraz ze śniadaniem zażyć ok. dwóch tabletek aviomarinu. Osobiście widziałem ludzi o różnej aparycji, posturze - leżących cały rejs na pokładzie a i w pewnych momentach z twarzą za burta i wydających dźwięki raczej ryby odstraszające.
Choroba tzw. morska może sponiewierać każdego i jest to całkiem normalne.
Jak łowić i wrócić z rybą do domu napiszę w kolejnym artykule za tydzień.