Czyli jak złowić smaczną rybę
Jak napisałem wcześniej koszty sprzętu i wypłynięcia już znamy, przyszła pora jak łowić dorsza.
Najczęściej łowimy na głębokości od 30-50 metrów, choć bywa i sytuacja że kuter zatrzyma się w miejscu gdzie głębokość wody dochodzi do 100 metrów.. i tu mamy szansę na największego dorsza. Im głębiej tym większa ryba ale i też większa możliwość utraty nawet całej przywieszki wraz z żyłką.
Tam na dnie czekają wraki i inne przedmioty które skutecznie pozbawią nas połowy sprzętu. Kotwiczka z naszego pilkera wbije się w coś na dnie i jedynym wyjściem jest czasem odcięcie plecionki ...jest to przykre ale trzeba się czasem pogodzić ze stratą. Dlatego trzeba mieć zapas i plecionki i reszty sprzętu.
Szkoda by pozostały czas rejsu spędzić na ławce i patrzyć w niebo. Jest oczywiście możliwość wypożyczenia wędki na miejscu u obsługi kutra ale w przypadku utraty tego co na żyłce policzą nam słono. O złamaniu wędki nie wspomnę.
Łowienie samo polega na zarzuceniu wędki w głąb otchłani morskiej i czekaniu aż dorsz się pokusi na naszą przynętę(pilker lub przywieszki). By uniknąć zranień współtowarzyszy wyprawy, a bywa że stoimy metr od siebie, proponował bym nie rzucać przynęty zza głowy.
Złotą zasadą jest iż pilker z przywieszką nie wędruje ponad wysokość naszych twarzy, ostrza kotwic i haczyków są tak ostre iż mogą wyrządzić naprawdę sporo szkód w naszym organizmie. Jak już nasza zanęta opadnie na dno – i tu jest największa sztuka – musimy ją utrzymać w taki sposób by żyłka była cały czas napięta a pilker który jest na jej końcu uderzał o dno.
Po kilku godzinach będzie to dla Was tak oczywiste jak szukanie kluczy w kieszeni-kwestia wyczucia. Samo branie ryby jest niesamowicie emocjonujące lekkie drżenie na końcu wędki jest zwiastunem iż mamy coś a po poderwaniu cała wędka aż tańczy i czujemy w dłoniach ten smak zwycięstwa nad szarpiącą się rybą i już jest prawie nasza. Pozostaje ją wciągnąć z tych 50 metrów...albo i 100-mięśnie bolą walka trwa i ...JEST. Tuż pod lustrem wody błyszczy na zielono lub srebrno jak wymarzony skarb z głębin.
Jak waży do 3-5 kilogramów nasza wędka ją wyciągnie na pokład..w innym wypadu trzeba zawołać pomoc o osękę, coś w rodzaju kija z hakiem by wyciągnąć rybę na pokład bez połamania wędki.
Trzeba dodać że dorsz im bliżej powierzchni wody tym jest słabszy, a to ze względu na ciśnienie które przy tak szybkim wynurzaniu jakie mu fundujemy sprawia iż praktycznie kolosy nawet kilkukilogramowe są potulne jak baranki.
Co do ochrony tych wspaniałych ryb...wypuszczajmy te mniejsze tzn. poniżej 38 cm.
Ja osobiści tę regułę stosuję choć czasem wiadomo że ryba i tak nie przeżyje. Potrafi ją hak złapać za brzuch i mocno zranić. Ocenę i dalsze postępowanie zostawiam Wam.
PK